Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2013

Taman Negara

Czyli jedna z najstarszych dżungli świata. Do jej serca ruszam już za moment w poszukiwaniu dalszych przygód i opuszczam szklane miasto Kuala Lumpur. Wygooglujcie zdjęcia! :) Pozdrawiam. S.

Brudne, zaplute Chiny vs zasmarkana, barbarzyńska Polska

Polak: Chińczycy są brudni! Jak można harkać w tak obrzydliwy sposób i pluć wszędzie, na ulicach, chodnikach? Każdego mdli na sam dźwięk tego harkania! I jak brudzą przy jedzeniu. Każdy zostawia po sobie cały stół upaćkany, poplamiony. Kości wypluwają (o zgrozo!) na stół obok talerza! I tymi samymi paleczkami jedzą wszyscy z jednego talerza, nabierajac do swoich misek. Chińczyk: Polacy są brudni! Jak można jeść rękoma? Jak można dotykać żywności brudnymi rękoma? Żaden Chińczyk nigdy nie dotknął palcami niczego, co miało być później zjedzone - do wszystkiego służą sztućce i paleczki. A w knajpach wogóle nie myją stołów!! Co to jest jedno przetarcie i zmiana serwetki? Po każdym kliencie należy umyć stół płynem i zmienić obrus. Polacy są strasznie niehigieniczni! A najgorsze co może być, to wysmarkac się w chusteczkę i (o zgrozo!) wsadzić ją do kieszeni! Toż to obrzydliwe! ____________ A tymczysem pozdrawiam już z Malezji :) S.

"Cheap House Is Not Avaiable"

W skrócie -> CHINA. Ze skrótem zapoznaje mnie Bobo, student, chyba w moim wieku. Nie dość, że kupno mieszkania kosztuje majątek, bo od 20 do 100 tysięcy yuanow za metr kwadratowy (10-50tys zł), to prawo własnościowe obowiązuje 70 lat, potem mieszkanie wraca na własność państwową. To oczywiście dożywocie, ale uniemożliwia dziedziczenie przez rodzinę w nieskończoność. Państwo po odebraniu może nie sprzedać mieszkania ponownie, jeżeli w między czasie wymyśli autostradę lub fabrykę na tej ziemi. Jak to ma się do zarobków? - Absolwent, zaraz po skończeniu uczelni, podejmując pracę w mieście - mówi Bobo - dostaje na rękę od 3000 do 4000 yuanow, na dzień dobry. Skąś znamy te sumy po przeliczeniu, prawda? Po paru latach, awansujac, zarabia 6000-8000 yuanow. Specjaliści, wybitni etc dochodzą do wyższych stawek, 15-20tys. Z tym że życie jest tańsze (no, tylko mieszkanie trzeba wynajmować, bo z kupnem gorzej..), żywność tańsza, ubrania, elektronika... I podatki mniejsze. A - i opieki społeczne

Po raz pierwszy

...podczas mojej podróży zostaje w jednym miejscu na dłużej niż 2 noce, a mianowicie na 3 noce. Pierwszy raz tak długo w jednym miejscu. Ale po 30 dniach należy mi się trochę wytchnienia. Trudno, trzęsienie pokrzyżowało mi plany i nie jadę do Ya'an. Ale jutro wieczorem ruszam na ZhangJiaJie, rano natomiast Baza badawczo-hodowlana Pandy. Przynajmniej tam się z nimi przywitam :) S.

Co i jak po trzęsieniu.

Jestem w kropce. W Changdu nic się nie stało, tylko trochę potrzeslo i tynk się posypał. Właściwe trzęsienie było w Ya'an, 100km odemnie, czyli właśnie tam, gdzie zamierzałem jechać oglądać dzikie pandy i spać w górach. Problem polega na tym... Że (przynajmniej dzisiaj) nic nie kursuje, wstrzymano pociągi, nie wiadomo jak autobusy. W ya'an było 7 w skali reechtera. Czekam więc na otwarcie komunikacji :) S.

Najdziwniejsza pobudka.

No dobra. To najdziewniejsza pobudka w moim życiu. W końcu nie codziennie budzi mnie... Trzęsienie ziemi! Ale małe, tylko trochę tynku się posypalo, ludzie zaczęli biegać, wyskakiwac z łóżek i wybiegac na ulicę.

"Nie lubimy sklepów z ubraniami. Lubimy ładne dziewczyny...

... A ładne dziewczyny lubią sklepy z ubraniami, dlatego tu przyszliśmy." "Tu" jest głównym deptakiem w Changdu, pełnym sklepów z odzierza i biżuterią, w większości ekskluzywnych. Jeden - podróżuje rowerowo po Chinach. Takich jest tu więcej. Ten robi dystans 2000km. Student literatury, Chińczyk. Zabawny jak reszta jego chińskich kompanów. Drugi - pracuje w consultingu w Pekinie, wyprowadza duże firmy z kłopotów finansowych. Mieszka zupełnie gdzie indziej, nazwy miejscowości nie pamiętam. W pracy przemieszcza się po całym kraju, akurat ma 10 dni urlopu. Opowiada o "kryzysie" w Chinach, wzrost gospodarczy spadł do 8%. Trzeci - student, najmłodszy, podróżuje ot tak sobie. Poznaje ich wszystkich jako współlokatorów w pokoju wieloosobowym w hostelu w Changdu. Tropikalnie się robi, parno i deszczowo. W końcu Siczuan. Wykazują się gestem i fundują mi obiad, jednak tradycyjny regionalny Tan Tan Mian okazuje się być tak ostry, że nie jestem w stanie dojesc do końca mimo

Trochę bliżej środka

Obraz
Xi'an. W przeciwieństwie do olbrzymiego Pekinu, który liczebnosciowo wypada tak jak pół Polski, Xi'an ma swój charakter i urok. Wąskie uliczki starówki ogrodzonej zabytkowym murem obronnym pełne są straganów i bazarów, na których można kupić herbatę, przyprawy, różne drobiazgi, biżuterię, zjeść szaszlyki (bardzo ostre!), zupę, ryż, placki i wiele innych, świeżo wykonanych na ulicy przysmaków. Co kawałek jest park, w którym można przysiąść zajadajac kupionego na ulicznym straganie ananasa (bardzo dobrego i świeżego!). Budynki już nie drapią żak zaciekle chmur i co kawałek znajduje się jakąś zabytkowa wieża, ładnie oświetlona nocą, pagoda, brama muru miejskiego... Aż żal wyjeżdżać! S.

Państwo Środka

Czyli Chiny. (jeszcze jedna próba zaladowania wczorajszego wpisu, jak się uda to będę opowiadał dalej i może prześle zdjęcie z Xi'an, bo już tu dotarlem i jest naprawdę ładnie). Pozdrowienia przesyłam tym razem z Pekinu. Wczorajszy dzień miałem przyjemność spędzić podczepiajac się pod wycieczkę Fiołka, mojej świetnej znajomej, wraz z którą odwiedziliśmy Mur Chiński (który okazał się być mniejszy niż się spodziewałem, natomiast duuuzo schodkow trzeba było pokonać, aby - murem - wejść na wzgórze), grobowce dynastii Ming i spektakl teatralny o legendarnym wojowniku Kung Fu. Tutaj też dodam, że uwielbiam chiński teatr. Sztuka jest pełną, perfekcyjna i dokładna, choć na sztukę tutaj w małym stopniu składa się wypowiadana treść, w dużym natomiast kompozycja sceny, gra świateł, aktorzy (po kilkudziesięciu) i ich akrobacje. Historia, którą obrazowala sztuka była "pokazana", a nie "opowiedziana". Sam Pekin jest olbrzymią metropolią dość chaotycznie przemieszanych nowocze

28 km/h

Dokładnie taka wychodzi mi średnia prędkość przejazdowa jedynego publicznego środka transportu między miejscowościami w Mongolii - jeapów i minibusów. Nie chce wyjść inna. 28 km/h. Przejazd z Elgij do Kowb. 200km. 7 godzin uciazliwej jazdy przez pustkowie. Z początku nie jest źle. Zapakowali nas do minibusa, stosunkowo nowego. Nawet mam własny fotel, tylko dla siebie. A to rzadkość na trasach. Dla oszczędności do jednego - piecioosobowego jeapa pakuje się po 7-8 osób, do minibusa oczywiście więcej. To normalne. Pod nogami walają mi się kartony z przesylkami. To również sposób rozwodnienia kosztów podróży. Cały bagażnik również zapakowany po brzegi. Mój plecak cieszy się swobodą bycia na wierzchu. Pogrążam się więc w lekturze. Droga jest tutaj w miarę dobrze ubita, a kierowca zwalnia przed dziurami, koleinami i małymi rowami przecinajacymi naszą trasę. Zapomniałem - asfalt tutaj to miejski luksus, na drogach krajowych go nie uswiadczysz. To tylko wytyczone na pustyni ślady po dwóch koła

"Dlatego, że to Rosja."

Elena jest niewiele starsza odemnie, pracuje jako programistka w Bijsku. Jest z pochodzenia Rosjanką, urodzona i wychowana w kraju Altajskim, na Syberii. Kiedy oprowadza mnie po mieście sama się dziwi, co w nim jest. Bijsk jest małym miasteczkiem, bardzo kontrastowym. Zadbane kamienice sąsiadują z opuszczonymi budynkami z deskami w miejscu okien. Pytam Elene dlaczego nikt się nie zajmuje tymi budynkami? - Dlatego że "nie nada" (nie ma potrzeby). - A dlaczego "nie nada"? - Dlatego, że to Rosja - śmieje się - to jedyna, uniwersalna odpowiedź na wszystko. Dziwi się, jak jej mówię, że w Polsce też są dziury w drogach, a stoki narciarskie nie zawsze są dobrze przygotowane. "Jak to? Przecież to Europa!" - mówi. Elena od dawna nie spacerowala po mieście, sama odkrywa co chwilę coś nowego. Dlaczego nie chodzi po mieście? Nie ma czasu, pracuje, a kiedy nie pracuje - idzie w góry (już ją lubię). Zna tutejsze góry na wylot. Pokazuje mi mapę i pomaga zorganizować osta

"Jednego dnia kraj-imperium, drugiego dnia zostaje tylko 'kraj' "

Tekst zawarty w tytule usłyszałem już jakiś czas temu w Jekaterynburgu od pracownika stacji, który oprowadzal mnie po strefie, gdzie wstęp był zabroniony. Wsiadam do pociągu relacji Nowosybirsk - Bijsk. Bilet najtańszy, ale tak się złożyło, że podstawiono wagon z przedzialami. Mam dwóch współtowarzyszy podróży. Dwóch panów około lat 60 z tęsknota w głosie rozmawiają między sobą o starych dobrych czasach. Pytam ich, w czym było lepiej? - We wszystkim. Każdy miał pracę. A jeżeli nie pracowałeś, to po miesiącu upomnienie, po drugim kolejne, a po trzech miesiącach do więzienia. Każdy pracował i żyło się lepiej. I jak prawa pilnowano! ZSRR się rozsypal i odrazu bandytyzm się zaczął i zaczęto kraść. W latach '90 strach było pociągami jeździć. Odrazu jak się wsiadalo, trzeba było przedział zamknąć. - A teraz nie kradną? - Nie, teraz jest już lepiej i bezpiecznie. (Co ciekawe, bo nie przypominam sobie, żeby komunizm tu wrócił. Jaki związek?) - Co myślicie o Putinie? - pytam. Putina nie lub

Przyjeżdżam na Syberię, a tu wiosna.

Południowo - zachodnia Syberia. Krótki przystanek w Nowosybirsku i w pociąg do Bijska (Ałtaj). Temperatura +1, roztopy. Śniegu zostało może 15 cm. Dużo wody i błota. Południowo-zachodnia Syberia to tysiące hektarów lasów brzozowych. Wszędzie dookoła brzozy! Tylko miejscami widać sosny. Kogo można spotkać w kolei transsyberyjskiej? O tej porze roku wogóle nie ma tu podróżników ani turystów. Nikt nie mówi po angielsku, bez znajomości rosyjskiego byłoby tu ciężko. Dominują następujące kategorie pasażerów: 1) wojskowi - emerytowani i aktywni, młodzi. Z tymi dogaduje się najlepiej. Reprezentują kulturę osobistą, są otwarci i przyjacielscy, mają trochę do powiedzenia. I się myją, co jest niewątpliwym plusem. I ci są przy kasie, więc nie ma potrzeby skrywania się z posiadanym sprzętem elektronicznym - sami mają lepszy. 2) dzieci. Czasami cały wagon, czasami pół. Jadą na ferie lub do szkół, dużo dzieci z Syberii chodzi do szkół w Niznym Nowogrodzie, Nowosybirsku, Kazaniu i innych dużych miasta