Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2019

O bezsilności i o marzeniach - czyli '(nie) udało mi się'

Czasem ze zmęczenia chce mi się wyć. Tak dosłownie. Zresztą zdarzyło mi się to jakoś na początku pracy na farmie, wsiadłam po pracy do samochodu, ruszyliśmy do domu, a ja w bek. Nie wiem czemu, z bezsilności, zmęczenia, niewyspania. Drugi raz był niedawno. Wstałam "rano", tzn. o 3:40, po ciężkiej, ledwo przespanej nocy, siadłam do śniadania (czy to jeszcze kolacja?) i w połowie zaczęłam płakać. Stachu kazał mi zostać wtedy w domu. Płakałam jeszcze chyba z godzinę.  Dzisiaj  (a właściwie 29 listopada, kiedy to zaczęłam pisać ten post)  rano na dźwięk budzika nie mogłam uwierzyć że to już. Ledwo zebrałam się z łóżka. Całą drogę do pracy myślałam, jak bardzo chcę, żeby już było po . Wyobrażałam sobie kolejne 30 dni spędzone w tym miejscu i poczułam przerażenie. Niby 58 już za mną. Ale 30 wciąż przede mną... jak sobie poradzić skoro już jest tak ciężko?! Myślałam, że to początki są najgorsze i że to kwestia przyzwyczajenia, ale ewidentnie mam kolejny kryzys. Tęsknię za wee