Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2017

Lot przez Iran, czyli tranzyt w Teheranie

Środek nocy. Lądujemy w Teheranie z dwugodzinnym opóźnieniem. Ale to nic, do kolejnego lotu i tak mamy kolejne 4h. Każdy z nas, bo takich jak ja – dla których Teheran jest jedynie miejscem przesiadki – jest więcej, łącznie chyba koło 30 albo 40 osób, wysiada z samolotu nie wiedząc tak naprawdę co dalej ma robić. Jeszcze na lotnisku w Kuala Lumpur spisano dane naszych kolejnych lotów i powiedziano, że ktoś nam na lotnisku w Iranie pomoże, ale kto i gdzie dokładnie – nie wiedział nikt. Zaspani idziemy więc jedyną możliwą drogą – z rękawa prosto do budynku lotniska. Wątpliwości nie trwają długo. Tuż za rogiem stoi starszy mężczyzna i woła ‘Transit! Transit’ na przemian z ‘Istambul! Istambul!’ kierując wszystkie zagubione owieczki na jedną stronę. O! Świetnie! Problem rozwiązany! Kiedy mężczyzna był pewien, że wszyscy wysiedli z samolotu, zaprowadził nas do kontroli paszportowej, gdzie już czekał pracownik przy specjalnie dla nas przygotowanym okienku. Wciąż naładowana australijskim entuzj

Gdy coś się kończy...

Z dziennika: 17 lutego 2017 Siedzę, wpatrując się w niesamowicie niebiesko-turkusowy ocean, łagodnie muskający ziarenka piasku. Pozwalam myślom biegać swobodnie po mojej głowie, chcąc nie chcąc żegnając się z pewnym rozdziałem życia. Jestem w idealnym miejscu. Z lewej strony zielona góra, z prawej zielona góra, za mną gęsty tropikalny las. Tylko ja i moja prywatna plaża. U skraju drzew rozbijam swój zielony pięciogwiazdkowy hotel, którego jestem jedynym gościem. Moimi sąsiadami są tylko małe kraby, krążące po piasku jakby szukały czegoś konkretnego. Może swojego miejsca na ziemi? Kto by pomyślał, że dwie godziny drogi stąd toczy się gwarne życie na zatłoczonych, zakorkowanych, pełnych knajpek, targów i wieżowców ulicach  Kuala Lumpur. Znalazłam się tu trochę przez pomyłkę. Chciałam śladami Stacha znaleźć piękną plażę, na której kilka lat temu nocował w namiocie, a którą kojarzyłam ze zdjęcia na blogu zanim jeszcze się poznaliśmy, a o której później też mi opowiadał i zaznaczył orientac

O lotniskach słów kilka

W ciągu kilku ostatnich tygodni latamy częściej, niż zazwyczaj. A lotnisko lotnisku nierówne. Ceny dojazdów również sobie równe nie są. Jednak nie wszystko da się tak szybko i łatwo wygooglować (o ile w ogóle). Dlatego poniżej kilka informacji, które mogą się kiedyś komuś przydać. Christchurch, Nowa Zelandia To na tym lotnisku z entuzjazmem powitaliśmy nowy ląd:) jednak ono...nie podeszło do nas tak samo radośnie. Otóż jeśli liczysz na to, że po wieczornym locie zaoszczędzisz na (przecież drogim) noclegu i przekimasz pierwszą noc na wygodnej podłodze, gdzieś w kącie... Nie tutaj mój miły! Tu po kilku minutach podleci do Ciebie pracownik lotniska i każe natychmiast usiąść na krzesełku - na siedząco spać możesz, ale cóż to za przyjemność? Prysznica niestety też nie zlokalizowaliśmy. Na pocieszenie mieliśmy przynajmniej dach nad głową, choć o cieple można pomarzyć - całą noc działa klima. Była też opcja zapłacenia 10nzd (wg internetów myśleliśmy że 5nzd, ale to nieaktualne...) za legalne

Zamienianie jest fajne... "zmienianie" (planów) też

To było 11.stycznia, pamiętam dokładnie datę, bo czekaliśmy na lotnisku w Melbourne na samolot do Hobart. Miał opóźnienie, a ja postanowiłam wreszcie wziąć w garść swoje myśli, mrzonki o niekończących się podróżach po Australii i zaczęłam poważnie myśleć nad tym co zrobić 26.stycznia, kiedy Staś wsiądzie w samolot powrotny do domu... Wiedziałam, że będzie mi smutno zostać samej, trudniej niż samej wyjechać…ale nie chciałam jeszcze wracać, jeszcze nie… Patrząc na stan konta wiedziałam jedno – w Australii nie ma co zostawać dłużej, za drogo na samotne wynajmowanie aut itp. Zaczęłam szukać tanich lotów do Azji, z nadzieją, że uda mi się spędzić w niej koło miesiąca i dopiero wrócić do Polski. Niestety ze wschodniego wybrzeża Australii jest jednak drożej niż z Perth i ceny biletów nie były powalająco tanie – najtaniej wychodziły loty na Nową Zelandię…ale przecież jest tak samo droga jak Australia więc nie mam po co tam lecieć…W końcu udało mi się wybrać jakiś lot do Malezji, skąd chciałam