Abchazja - granica która nie istnieje.
Zdjęcie na przejściu granicznym, którego nie ma na politycznej mapie świata wykonuję komórką, z wysokości pasa. Aparatów bardzo tu nie lubią. Ale zacznijmy od początku. "- Widziałeś w Abchazji jakiś Polaków po wojnie? Nie? To chodź, mam tu dwóch!" - kierownik kempingu chwali się znajomemu, czyniąc nas atrakcję niczym nowy gatunek małpy w zoo. PRZEJŚCIE GRANICZNE Gruzini uważają Abchazję za swoje terytorium, podobnie myśli prawie cały świat. Po gruzińskiej stronie mostu znajduje się jedynie mały posterunek policyjny, na którym spisują każdego, kto przeprawia się na drugą stronę. Żadnej pieczątki, płotów, kontroli, słowem nic. W oczy razi tylko wojskowa barykada przeciwczołgowa z betonowych bloków tuż przed wjazdem na most. Spotkani podczas przejścia w palącym słońcu przez długi most Gruzini mówią, że Abchazi nas nie puszczą. Nas puszczą - ich nie puszczają. Mijamy pomnik rewolweru z zawiązaną na supeł lufą skierowaną w stronę Abchazji i dochodzimy do bramek po stronie kraj