Lot przez Iran, czyli tranzyt w Teheranie
Środek nocy. Lądujemy w Teheranie z dwugodzinnym opóźnieniem. Ale to nic, do kolejnego lotu i tak mamy kolejne 4h. Każdy z nas, bo takich jak ja – dla których Teheran jest jedynie miejscem przesiadki – jest więcej, łącznie chyba koło 30 albo 40 osób, wysiada z samolotu nie wiedząc tak naprawdę co dalej ma robić. Jeszcze na lotnisku w Kuala Lumpur spisano dane naszych kolejnych lotów i powiedziano, że ktoś nam na lotnisku w Iranie pomoże, ale kto i gdzie dokładnie – nie wiedział nikt. Zaspani idziemy więc jedyną możliwą drogą – z rękawa prosto do budynku lotniska. Wątpliwości nie trwają długo. Tuż za rogiem stoi starszy mężczyzna i woła ‘Transit! Transit’ na przemian z ‘Istambul! Istambul!’ kierując wszystkie zagubione owieczki na jedną stronę. O! Świetnie! Problem rozwiązany! Kiedy mężczyzna był pewien, że wszyscy wysiedli z samolotu, zaprowadził nas do kontroli paszportowej, gdzie już czekał pracownik przy specjalnie dla nas przygotowanym okienku. Wciąż naładowana australijskim entuzjazmem mówię ‘Hello’ i podaję z uśmiechem swój paszport, mimo, że jedyne o czym marzę to o zdrzemnięciu się wygodnie kilku godzin i zjedzeniu czegoś porządnego…chyba w odwrotnej kolejności;) ‘Where are you going?’ pyta sucho Irańczyk. Wyjaśniam, że w Stambule mam kolejną przesiadkę i lecę do Berlina. Zamyka paszport, ale zamiast mi go oddać, wrzuca do białej koperty i każe czekać. To samo dzieje się z pozostałymi paszportami moich współtowarzyszy, wszystkie lądują w białej tajemniczej kopercie. Zdecydowanie nie lubię się rozstawać z moim paszportem, zawsze noszę go przy sobie i strzegę jak oka w głowie i nigdy nigdzie nie oddałabym go komuś, ale przecież to lotnisko…kontrola. Mus to mus. Inni też oddali. Porozsiadaliśmy się dosłownie wszędzie gdzie się dało, bo pomieszczenie, mimo iż nie było zamknięte, a kilka korytarzy prowadziło w różne miejsca, to jednak nie pozwalało nam ruszyć się poza wytyczony obręb – wszędzie pilnowała policja, a przecież bez paszportów nigdzie nas nie wypuści. Na spacer mogliśmy pójść co najwyżej do toalety. O kupieniu czegoś do jedzenia lub picia mogłam zapomnieć. Kilka osób rozłożyło się na ziemi i poszło spać, większość zaś czekała cierpliwie na zwrot dokumentów. Co jakiś czas mijali nas Irańczycy, wracający z podróży, kierujący się do kontroli paszportowej. Wszyscy dziwnie na nas patrzyli i objeżdżali wzrokiem od góry do dołu. Czułam się jak małpa w zoo, albo bezdomny na dworcu. Po jakiejś godzinie pierwszy niecierpliwy Europejczyk podszedł do okienka zapytać ile jeszcze mamy czekać. ‘5 minutes’ usłyszał w odpowiedzi. Super, to będzie można w końcu coś zjeść! Niestety z 5 minut zrobiło się pół godziny, a potem godzina. Znów ktoś poszedł zapytać. ‘5 minutes!’. Taaaak… Sytuacja powtarzała się aż do 4:00 nad ranem, kiedy to już większość z nas naprawdę zaczęła się przejmować, bo lot o 4:55, a tu ani widu, ani słychu, a jeszcze mieliśmy przejść ponownie check-in. Ja też się trochę martwiłam, bo mimo że to tylko tranzyt i nawet nie potrzebowaliśmy wizy, to miałam w paszporcie bardzo nielubianą tu pieczątkę z Izraela. Niby nic, ale nie chciałam tu utknąć z jej powodu, a w internecie ciężko było znaleźć jakieś konktretne informacje dotyczące spraw tranzytowych. Siedzieliśmy niecierpliwie i rozglądaliśmy się wokół. W końcu koło 4:15 przyszli trzej panowie i zaczęli rozdawać paszporty, niezrozumiale wyczytując nasze nazwiska. Dobrze, że moje jest proste! Wyobrażacie sobie jakby przeczytali takie ‘Brzęczyszczykiewicz’? Stałabym tam dalej i nie wiedziała, że to o mnie chodzi! :D
Na szczęście w paszportach znajdowały się już bilety na kolejne loty, więc szybko pognaliśmy pod wskazany przez mężczyzn gate numer 14. A tam…pusto i głucho i wyświetla się ‘Rome 3:45’. Niewiele myśląc, przechodzimy przez pustą bramkę i idziemy prosto do rękawa, w końcu już późno, nie ma na co czekać. Po drodze jednak ktoś nas zatrzymuje, pyta dokąd lecimy i odsyła do gate’u 11. Pędem zawracamy i już mamy zmierzać w stronę 11stki, ale ktoś znów nas zatrzymuje i mówi, że lot do Stambułu będzie tutaj i że mamy tu cierpliwie czekać. No dobra. Czekamy. Ale kiedy zostaje 10 min do odlotu a nic się nie zmienia, ruszamy szukać naszego samolotu. Owszem, z gate’u 11 odlatuje samolot do Stambułu. Ale nie naszego przewoźnika, nie z naszym numerem! Prawie biegiem wracamy pod 14stkę, nie wierząc w to co się tu dzieje i nie mogąc uzyskać żadnej informacji. Aż nagle ktoś nas woła z długiej kolejki do gate’u nr 12 podpisanego ‘Moskow’. Tak. To tu. Stąd leci nasz samolot. Do Stambułu. Jesteśmy uratowani!
Na szczęście w paszportach znajdowały się już bilety na kolejne loty, więc szybko pognaliśmy pod wskazany przez mężczyzn gate numer 14. A tam…pusto i głucho i wyświetla się ‘Rome 3:45’. Niewiele myśląc, przechodzimy przez pustą bramkę i idziemy prosto do rękawa, w końcu już późno, nie ma na co czekać. Po drodze jednak ktoś nas zatrzymuje, pyta dokąd lecimy i odsyła do gate’u 11. Pędem zawracamy i już mamy zmierzać w stronę 11stki, ale ktoś znów nas zatrzymuje i mówi, że lot do Stambułu będzie tutaj i że mamy tu cierpliwie czekać. No dobra. Czekamy. Ale kiedy zostaje 10 min do odlotu a nic się nie zmienia, ruszamy szukać naszego samolotu. Owszem, z gate’u 11 odlatuje samolot do Stambułu. Ale nie naszego przewoźnika, nie z naszym numerem! Prawie biegiem wracamy pod 14stkę, nie wierząc w to co się tu dzieje i nie mogąc uzyskać żadnej informacji. Aż nagle ktoś nas woła z długiej kolejki do gate’u nr 12 podpisanego ‘Moskow’. Tak. To tu. Stąd leci nasz samolot. Do Stambułu. Jesteśmy uratowani!
Cześć, za tydzień będę trenował ten sam manewr. Mieliście też bagaż nadawany? Nie było problemu z tym żeby ktoś zrobił check-in tego bagażu na następny lot? Dostaliście nowe naklejki wraz z biletami? Dzięki za info :-)
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńJa leciałam bez bagażu rejestrowanego. Ale były osoby, które leciały z takim bagażem i z moich obserwacji wynikało że każdy wraz z paszportem otrzymał wydrukowany bilet na kolejny lot i był już odprawiony. Wątpliwości osób z bagażem zaczęły się już w momencie gdy wysiadły z samolotu w Teheranie, ale uprzejmy pan wyjaśnił że ich bagaże zostaną przetransportowane do kolejnych samolotów. Tak więc nie ma się co martwić. Kontrola trwa długo i nie wszystko jest jasne, ale bagażu rejestrowanego nie nadaje się po raz kolejny samemu, mimo zmiany przewoźnika, a zarówno ja jak i osoby z którymi rozmawiałam kupowały bilety przez kiwi.com. Nie wiem czy ma to jakieś znaczenie, ale wydaje mi się że tak, bo dzięki temu miałam kupiony od razu bilet KL-Teheran-Stambuł-Berlin i pewnie stąd wiedzieli dokąd wysłać bagaże.
pozdrawiam i życzę powodzenia!!
Sonya
Hej,
OdpowiedzUsuńchcę kupić bilet przez Teheran na kiwi.com, ale wyskakuje informacja, że będę potrzebować wizy? Wiza rzeczywiście nie jest wymagana?
Pozdrowienia :)
Hej,
OdpowiedzUsuńmieliśmy tę samą zagwozdkę, ale bez obaw, wiza do tranzytu nie jest wymagana.
Jeśli masz więcej pytań pisz śmiało do Sonyi sonya.palka@gmail.com, ona odpisze Ci szczegółowo.
Pozdrawiam :)
Cześć Maciek, jestem ciekaw jak poszła Ci Twoja przeprawa bo za 2 tygodnie czeka mnie to samo KL-Teheran-Istanbul-Berlin
OdpowiedzUsuńZ KL AirAsia a potem Pegasus, wszystko kupione przez kiwi.com. Daj znać jak to u Ciebie wyglądało :)
Wyglądało źle. Po wyjściu z samolotu poinformaowali nas że AirAsia nie organizuje tranzytu dla swoich pasażerów i wymagana jest wiza. W okienku od wizy pan powiedział że wizy nie wyda bo to tranzyt i wysłał na immigration. Tam powiedzieli że wiza jest wymagana i mamy po nią aplikować. Takie ganianie trwało 2 godziny. W podobnej sytuacji było ok 40 osób. Po 2 godzinach i cięzkiej awanturze przyszedł manager lotniska i powiedział, że załatwią tranzyt i zajmą się bagażami. W końcu wsiedliśmy do samolotu 5 min przed odlotem i jeszcze ukradli nam telefony na security (na taśmę wjechały ale już nie wyjechały). Szczerze odradzam :(
OdpowiedzUsuń