Geraldton - idealne miejsce na krótki wypad z Perth

Chyba nie muszę tłumaczyć, gdzie się podziewaliśmy przez ostatnich kilka miesięcy. Kiedy w marcu ogłoszono u nas lockdown, czas jakby stanął w miejscu, tych kilka miesięcy po prostu nie istniało. Zamknęli nas nie tylko w kraju, ale też i w granicach stanu. A jakby tego było mało, to zamknęli również granice regionów w Zachodniej Australii, więc właściwie utknęliśmy w Perth. Dlatego, kiedy 25.maja dowiedziałam się, że od 29. otwierają granice regionalne, postanowiliśmy natychmiast, że 30. ruszamy na wycieczkę. Akurat mieliśmy długi weekend, więc postanowiliśmy jechać w stronę ciepła=na północ. Padło na Geraldton, ponad 400km od Perth. Czemu tam? Właściwie dlatego, że dalej się nie dało, ze względu na wciąż obowiązujące restrykcje, ani też nie opłacało na zaledwie kilka dni.

Cóż to była za radość znów ruszyć w drogę! 


I ta tęcza... <3 

Obowiązkowa przerwa na kawę. Tym razem w Cervantes.



 

A później lunch w Port Denison.



Nie mieliśmy zarezerwowanego żadnego noclegu w Geraldton, licząc na to, że nie będzie pełnego obłożenia, przecież zaledwie dzień wcześniej otworzyli granice. Właściwie dobrze na tym wyszliśmy, bo camping na obrzeżach, na którym planowaliśmy się zatrzymać, okazał się być niezbyt zachęcający. Na szczęście był zamknięty, więc pojechaliśmy do samego Geraldton i zatrzymaliśmy się w Geraldton Belair Gardens Caravan Park. Rzadko zdarza nam się zatrzymywać w takich miejscach, zazwyczaj szukamy darmowych campingów, na których największym luksusem jest toaleta z umywalką. Nie chodzi tylko o oszczędność, takich campingów jest po prostu całkiem sporo w Australii, często są albo w fajnej lokalizacji i są takie bardziej dzikie, albo są tuż przy głównej drodze, co bywa zbawienne po wielu godzinach jazdy, kiedy zapada zmrok, człowiek chce się szybko przespać i ruszyć dalej. A na dodatek zazwyczaj na takich campingach nie ma zbyt wielu dzieci, jest cisza i spokój ;). 

Tym razem jednak był full wypas, toalety, prysznice z gorącą wodą, zadaszona kuchnia z grillem, zlewem, itp. Na dodatek prawie nie było ludzi, parę osób w domkach letniskowych lub camperach, na polu namiotowym byliśmy praktycznie sami. Podobała nam się również lokalizacja, mieliśmy parę minut na pobliską plażę, kilkanaście spacerem do latarni morskiej, a do centrum miasta parę kilometrów, co idealnie nadawało się na przejażdżkę rowerami, które zabraliśmy ze sobą do auta.

Geraldton to mała miejscowość portowa, którą zamieszkuje zaledwie 37 tys. osób. Jest to uwaga, uwaga, czwarte pod względem wielkości miasto Zachodniej Australii. Nie bez powodu mówi, się że Perth jest jednym z najbardziej odizolowanych miast świata, jeśli w zasięgu kilkuset a nawet kilku tysięcy kilometrów nie ma innego większego miasta. Ale wracając do naszego miasteczka... ma  bardzo wakacyjny klimat, urocze knajpki, nadmorski deptak, widok na port. Jak byście byli kiedyś w Perth i szukali miejsca na krótki wypad, to polecam. Mnie to miejsce oczarowało i chętnie tam kiedyś wrócę. Wg mnie jest idealne na taki szybki reset i relaks. Niestety nie mam zbyt wielu zdjęć (ostatnio robię coraz mniej...), więc wybaczcie i łapcie to co jest.







Jakbyście chcieli posłuchać kakadu...








I jeszcze krótki filmik z przejażdżki po plaży.


Komentarze