Góra Kościuszki

Zanim wyjechałem zastanawiałem się długo, czy spakować buty trekingowe, czy przydadzą się między innymi na Górze Kościuszki, najwyższym szczycie Australii. Podjąłem prawidłową decyzję.

Nie spakowałem treków do, i tak ciężkiego, plecaka. :)

Na Górę Kościuszki (2228 m) weszliśmy w lekkich butach do biegania.

Nazwę dla czubka Australii wymyślił Edmund Strzelecki, Polak - odkrywca, który dużo wniósł do Australii we wczesnych latach formowania się tej brytyjskiej kolonii. Odkrył m.in. złoża złota, srebra oraz węgla na Tasmanii. Jako pierwszy nie-Aborygen wszedł też na nawyższy szczyt i nadał mu nazwę na cześć bohatera, bojownika o wolność, gdyż tematy związane z ideą wolności były wówczas bardzo popularne na nowym lądzie.

Wjazd do Parku Narodowego Kościuszki kosztował nas 17 dolarów australijskich - cena na 24 godziny za samochód i wszystkich jego pasażerów. Uprzejma bileterka opowiada, że przyjeżdża tu niesłychanie dużo Polaków, żeby wejść na szczyt "Mont Koziosko". Mówi też, że w wiosce niżej, Jindabyne, znajduje się pomnik polskiego odkrywcy, który nazwał tę górę. Zgadza się, pomnik Strzeleckiego odwiedziliśmy w drodze powrotnej.

Od bramki biletowej czekała nas ponad dwudziesto kilometrowa jazda górskimi wywijasami do Charlotte Pass i stamtąd od parkingu rozpoczynamy podejście.

Cóż... podejście to 9 km w jedną stronę i ... 300 metrów przewyższenia do pokonania. Spacer po parku. Sama góra kształtem i trudnością przypomina trochę polski Śnieżnik. Na sam szczyt zaś prowadzi szeroka, twarda, żwirowa droga, niczym główny szlak Karkonoski. Pagórkowaty krajoobraz co prawda nie przypomina wysokich gór (wszak nie są to przecież wysokie góry), ale zachwyca ciszą i spokojem. Uspokaja. Odpręża. Spokój czuć było w powietrzu. Szum potoku, zieleń niskich, płożących roślin, szarość wystających co kawałek skał i głazów, oraz otwarta przestrzeń, bez ani jednego drzewa po horyzont.

Na szczycie sporo ludzi i niemiłosierny wiatr, zostajemy więc na czubku tylko na czas potrzebny do zjedzenia kanapki i wracamy na parking.

Całą trasę, na szczyt i z powrotem, rozpisaną tutaj na 6 godzin, przeszliśmy w 4 godziny, nie spiesząc się i ze spokojnymi przerwami.

Czubek Australii - fajna zdobycz do kolekcji. Jeśli zaś chodzi o atrakcyjność trekingu, zdecydowanie bardziej polecamy Tasmanię - m.in. Cradle Mountain, Lake St Claire National Park.

Pozdrawiamy :)
S  &  S

Komentarze