"Kurica nie ptica...

... Polsza nie zagranica"  (Rosyjskie przysłowie)

Zawsze powtarzalem, że Rosja jest taka jak Polska, tylko bardziej.

Ludzie są bardziej pokreceni, wpadają na bardziej szalone pomysły, piją bardziej, jeżdżą bardziej niebezpiecznie, kombinuja bardziej itp itd.

Na ulicy dzieje się coś ciekawego. Wąska uliczka, tramwaj stoi na awaryjnych tak, że blokuje wjazd. Tym samym całe skrzyżowanie jest zablokowane. Przechodzę na druga stronę.

Jakieś wypolerowane białe BMW zaparkowalo skosnie tak, że tylnią prawą stroną stai na szynach tramwajowych. Kilku Rosjan ostro dyskutuje co z nim zrobić. W końcu wpadają na genialny pomysł.

Podchodzą do auta, próbują wybić tył samochodu z amortyzatorów hustajac auto w górę i w dół, naciskając je. Tak próbują podbijajac tył auta po centymetrze przesunąć go na bok. Próby kończą się, kiedy włącza się alarm.

W tym czasie kierowcy z zablokowanego skrzyżowania wyznaczają nowy pas ruchu i przejeżdżają chodnikiem omijając stojący tramwaj.

___
Wieczorem idę na piwo ze znajomą stąd, z Moskwy. Poznałem ją 5 lat temu w Dublinie.
Przeciętny pub - dwa piwa + Kalmary na przekąske 900 rubli (90zl).
W tle w pubie natomiast leci utwór "Moskwa" Rammsteina. Śmieje się, ponieważ tekst tego kawałka mówi mało przychylnie o tym mieście.
Natasza mówi, że Rosjanie raczej nie są patriotami. Ciekawe, czy to jej opinia, czy tak rzeczywiście jest.
Natasza pracuje w administracji w Lukoilu, zaraz po Gazpromie największą korporacja energetyczna. Z tym że Gazprom jest państwowy, Łukoil prywatny, więc jest - jak mówi - największą korporacja płacącą podatki.
Siedzibą firmy jest jeden z Moskiewskich drapaczy chmur.

Pytam o Syberię - podobno nie ma tam nic, co warto zobaczyć, poza Bajkalem. Natasza pozna mnie z jej znajomymi, którzy byli tam kilka razy, jutro mam pójść na imprezę z... planszowkami! Rosjanie bawią się tak jak my.

Natasza opowiada o swoim zwiedzaniu Europy. Jest w moim wieku, lata sporadycznie do miast europejskich na weekendy. Z przelotem, wiza, hotelem i wszystkim taki weekend kosztuje ją 50000 rubli (5tys zł). Tonem usprawiedliwienia dodaje, że nie może sobie pozwolić na taki wypad co tydzień.

Trochę później spotykam Dmitrija, chłopaka z Ałtaju. To biała plama na mapie zamieszkała przez Rosjan i - wymierajacych wg niego - Altajcow. Nazywa ich szamanami. Prawdopodobnie tamtędy będę jechał.

Pozdrowienia z miasta carów.

Komentarze

  1. w Moskwie je się bliny (ewentualnie z kawiorem...), nie kalmary :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz