Jak kupić bilet na dworcu w Kijowie, czyli historia 3 godzin życia.

To nie takie proste, jak się z początku wydawało.

Podchodzę do informacji, kolejki nie ma. Pytam ile godzin jedzie pociąg z Kijowa do Moskwy. Odpowiadają mi, że 15. Dziękuję i odchodzę.

Kasy.
Namierzenie osobnej hali, w której się znajdują idzie mi naprawdę szybko. Wchodzę i ustawiam się - po polsku - w najkrotszej kolejce jaka jest (jest w niej niewiele, może ze 40 osób). Nie mija dużo czasu, podchodzi ktoś z tyłu i pyta, czy tutaj można kupić bilety czy tylko zdać. Daje mi to do myślenia, ale odpowiadam że nie wiem. Odchodzi. Podchodzi jakieś starsze małżeństwo - to samo pytanie. Odpowiadam jak wcześniej, po czym facet idzie zapytać do kasy.

I tak okazuje się, po pierwszym kwadransie, że tylko w niektórych kasach można bilet kupić. Pytanie w których? Odsyłają mnie do właściwej.

Przechodzę do odpowiedniej kolejki. Długo nie trwa, aż przychodzi jakiś pan wyglądający na mocno przepitego i - znowu - pyta czy w tej kasie bilety się zdaje czy kupuje. Odpowiadam, że kupuje. On na to, że jakby ktoś pytał, to stoi za mną - i odchodzi.

Parę minut później podchodzi kobieta w płaszczu. Właśnie odesłano ją od okienka obok, gdzie bilety się tylko zdaje. Przeczekala całą kolejkę, nikt jej nie powiedział, że nie kupi tam biletu. Stoi za mną w kolejce.

Gdzieś na horyzoncie spod kasy słychać podniesiony głos kasjerki. Jakiś pan wchodzi pod okienko bez kolejki i próbuje coś załatwić. Jest za daleko, żebym słyszał dokładnie, ale kasjerka krzyczy na niego coś w stylu (tłumacząc) "nie zrozumiales? Idź w cholerę! Nie stales tu!".

Pytam kobiety, która stoi za mną o co chodzi z tym zdawaniem biletów i dlaczego aż tylu ludzi to robi. Ona nie wie.

Nikt nie wie nic. Ani w których okienkach zdają, w których można kupić bilety.

Podchodzi jakieś młode małżeństwo, mąż staje w jednej kolejce, żona w naszej. Po chwili mąż podchodzi i mówi, że lepiej odrazu przenieść się do kolejki obok, ponieważ na tabliczce jest napisane, że za pół godziny przerwą obiadowa. Kombinują.

Mijają kolejne długie minuty. Aż tu nagle jakaś kobieta podklada mi pod nos mikrofon, a obok niej stoi gość z kamerą. Telewizja! Pytają, co sądzę o ukraińskich kolejach i czy pociągi się spozniaja. Dlaczego dziennikarze zawsze upatrzą sobie mnie? Nawet na Ukrainie?

Jestem już blisko okienka. Przedemną może cztery osoby. Aż tutaj, pani w kasie stawia tabliczkę "kasa nie rabotajet" i zasłania roletę. Poszła na przerwę.

Przechodzę do kolejki obok, czując jakby waga plecaka była odwrotnie proporcjonalna do pelnosci mojego żołądka.

Tam stałem ostatnie 40 minut. Samo kupno biletu poszło szybko.

Ciekawy jest świat.

_______

Z innej beczki, czyli "rybak rybaka pozna" (rosyjskie przysłowie).

Na Majdanie Niezaleznosti rano podeszło do mnie dwóch Ukraińców ubranych po wojskowemu. Chcieli, żeby im zrobić zdjęcie. Zaczelismy rozmowę. Byli z Zaporoza, właśnie ruszyli na pieszą wyprawę na dwa miesiące.

"kagda my tjebja uwidieli, my crazu poznali, szto ty takij kak my". Potem poznałem przysłowie "rybak rybaka pozna". Opowiedzialem im o swoich planach, oni pochwalili się, że z Kijowa idą pieszo w Karpaty (700km do przejścia) i będą szli 2 miesiące. W zeszłym roku przeszli pieszo z Zaporoza do Kijowa. Też dwa miesiące, dystans podobny.

Wymieniliśmy kontakty, porobilismy zdjęcia i odeszlismy - jak się śmiali - z Kijowa każdy w swoją stronę, ja na wschód, oni na zachód.

Komentarze

  1. coraz ciekawiej się robi... chyba kolejny pisarz w rodzinie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pytanie: Ile wyniósł Cie bilet na trasę Kijów-Moskwa? :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz